Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!
W trakcie przerwy wakacyjnej, będąc na urlopie, wziąłem do ręki i przeczytałem książkę „Tiara i korona” Teodora Jeske-Choińskiego, będącą zbeletryzowaną historią walki papieża Grzegorza VII i Henryka IV, pretendującego do miana cesarza rzeszy chrześcijańskiej. Historia opisująca burzliwe czasy końca XI w. w Europie udowadnia, że człowiek w swojej istocie wtedy i dziś jest taki sam: pyszny, chełpliwy, żądny władzy, stawiający swoje ja nad innych…
Szczytnym celem działań ówczesnego Papieża było wywyższenie Kościoła katolickiego i ustanowienie królestwa Chrystusowego nad światem chrześcijańskim. Miało się to stać poprzez poddanie osądzeniu najwyższego namiestnika władzy świeckiej, pretendenta do cesarstwa, króla Henryka IV, w jego kraju. Sądzić prawowitego króla rzeszy, który był już obłożony klątwą, miał Papież, przez co w sporze o tzw. inwestyturę, potwierdzałoby to jego niezależność od jakiejkolwiek władzy świeckiej, a jednocześnie wywyższałoby i utwierdzałoby Boży porządek nad całą Europą.
Król, który walczył o porządek i ułożenie prawa dokładnie w kierunku przeciwnym, działał powodowany pragnieniem zachowania swojej władzy ziemskiej, a także o to, by przy nim zostawić możność wyboru osób duchownych w podległych mu prowincjach. Ta decyzyjność dawała mu władztwo nad różnymi możnowładcami i ludami, a także, i co najważniejsze, pozwalała siłą swoich wojsk potwierdzić lub obalić wybór prawowitego Papieża, jak odbywało się to już w przeszłości.
Ze względu na bunt swoich możnowładców i by uniemożliwić sąd papieski w rzeszy, Henryk IV udał się porą zimową do Włoch, by wymusić na Papieżu zdjęcie klątwy. W tamtych czasach klątwa rzucona na króla zdejmowała wymóg posłuszeństwa wasalów, co w tym przypadku oznaczało wojnę domową. Przeciwnicy króla tę sytuację wykorzystali i podjęli próbę jego obalenia. By miało to charakter legalności, czekać musieli pradawnym zwyczajem rok, tyle czasu miał król na poddanie się pokucie celem zdjęcia klątwy. Dopiero po tym czasie, gdyby klątwa nie została zdjęta, mogli działać „oficjalnie” według swojej woli. Także król działał pod presją czasu z obu stron, chcąc zachować władzę nad światem.
I tak stało się, że obaj spotkali się w Kanossie, w ziemi dziś państwa Italii, gdzie król Henryk IV przez 3 dni stojąc na mrozie, błagał Papieża o rehabilitację, poszcząc, płacząc i stojąc o bosych stopach na śniegu… Pokuta jego nie była szczera, pokora jego nie była prawdziwa…
Papież, niewzruszony na cierpienie jednostki, ale w trosce o nadrzędny cel, podtrzymywał swoją decyzję, by spotkać się w Augsburgu i tam osądzić króla. Wiedział, że tylko w ten sposób dojdzie do realizacji celów Bożych w postaci królowania wiary chrześcijańskiej na każdym poziomie władzy. Namiestnik Chrystusa miał zamysł układać świat według reguł katolickich, których nawet król nie może podważać. Gdyby król mógł zrozumieć, że jest to także w jego interesie, być może nienawiść, która wtedy została zasiana w jego duszy za tę poniewierkę, zostałaby stłumiona pokorą i prawdziwą pokutą.
Tak się jednak nie stało… Ludzie obecni na zamku, którzy obserwowali ciężką pokutę Henryka IV, wymusili, po części siłą, na Papieżu uległość i zdjęcie klątwy już w Kanossie. Król obiecał Papieżowi, że podda się sądowi w rzeszy, ale pod byle pretekstem nie spełnił obietnicy. Papież do rzeszy nawet nie wjechał…
Dalsze losy króla można zaliczyć już do tragicznych. Odsyłam Czytelników na karty historii. To, co chciałbym podkreślić to to, że pyszny król oparł się na sile oręża, która go ostatecznie zawiodła. Gdyby razem z Papieżem wrócił do rzeszy i poddał się osądowi, wówczas porządek w Europie od tamtego czasu mógłby być wielkim Bożym królestwem na ziemi. Można przypuszczać, że Papież ułaskawiłby króla i potępił wszystkich jego wrogów. Sojusz tiary i korony był możliwy. Jednak zwyciężyła nienawiść, pycha, egoizm, gniew i złość. Król nie spokorniał, stojąc pod bramą zamku Kanossa przez trzy dni…
Szansa była dziejowa, wielkość planu Papieża upadła pod ciężarem ludzkich grzechów. W rzeszy wybuchła reformacja kilka wieków później…
Czytając o tym, co się kiedyś działo, jakże łatwo dostrzec pewne podobieństwa do dzisiejszych okoliczności. Jak wiele dobrych inicjatyw i planów rozbija się o ludzkie namiętności, grzechy pychy i egoizmu. Dobry Bóg daje czasem możliwość pomiarkowania i opamiętania. Bogu dzięki, jeżeli w porę zwaśnione strony są w stanie się ułożyć i dla dobra wspólnego pracować razem.
Z Panem Bogiem,
Narcyz Kamiński