„I zebrawszy rzeszę z uczniami swymi, rzekł im: Jeśli kto chce iść za mną, niech zaprze samego siebie, a weźmie krzyż swój i niech mię naśladuje. Albowiem kto by chciał zachować duszę swoją, straci ją, a kto by stracił duszę swoją dla mnie i dla ewangelii, zachowa ją. Cóż bowiem pomoże człowiekowi, choćby cały świat pozyskał, a na duszy swojej szkodę poniósł? Albo co w zamian da człowiek za duszę swoją? Albowiem kto by się wstydził mnie i słów moich między plemieniem tym cudzołożnym i grzesznym, zawstydzi się go i Syn Człowieczy, gdy przyjdzie w chwale Ojca swego z aniołami świętymi.”
Mk 8, 34-38, Biblia w przekładzie J.Wujka
Któż z nas nie zna tego cytatu z Biblii? W kategorii nauki Kościoła katolickiego jest to bardzo jasny, wyraźny fragment, który wskazuje nam na cel ostateczny, strategiczny, naszego zmagania się w tym świecie. Mamy naśladować Zbawiciela Jezusa Chrystusa, mamy kierować się ku życiu wiecznemu. W praktyce oznacza to pozostawienie z boku uciech tego świata, sławy, dóbr i wszelkich zbytków, w których wszelkie ukryte niebezpieczeństwa tylko czyhają by porwać nasze dusze i odciągnąć z drogi zbawienia.
Czy dziś, obserwując jak wielkie zmiany przynosi nam każdy najbliższy dzień, nie odczytalibyśmy tego fragmentu Biblii bardziej osobiście? Bardziej prywatnie i prezycyjnie, przekładając go na swoją sytuację rodzinną, materialną, zawodową. Świat jaki znaliśmy odchodzi bezpowrotnie. Czas jaki przed nami, będzie wymagał od nas wielu trudnych decyzji, trudnych jeżeli nigdy słów Ewangelii nie traktowaliśmy dosłownie. Ile damy za swoją duszę? A ile damy by zachować swój status materialny, społeczny, koleżeński? Czy będziemy bronić Prawdy, czy może wolimy bronić świętego spokoju?
Zalewa nas rynsztok idiotycznych sytuacji, absurdalnych praw i haniebnych pomysłów, które chcą nami kierować w imię bezpieczeństwa. Nie łudźmy się, że uda się nam lawirować i szukać kompromisu pomiędzy tym światem, a Jezusem Chrystusem. Właśnie to co było wcześniej ukryte, teraz jest już jasne. Nie ma już czasu na lawirowanie, a dusza nieprzygotowana, zderza się właśnie z bolesną rzeczywistością i traci poczucie tego ziemskiego bezpieczeństwa. Jeżeli będzie chciała zachować swój poziom dobrobytu za wszelką cenę, to praktycznie oznaczać to będzie koniec wieczności. Czy widzimy to niebezpieczeństwo dla nas?
Świat poda nam swoją złudną deskę ratunkową.
Czy ją przyjmiemy? Czy czekamy na nią, stojąc ubrani w maseczkę, w kolejce po chleb? Czy mamy nadzieję, że wkrótce będzie znowu jak dawniej?
A może to już na prawdę ostatni moment na spowiedź świętą, pogodzenie się z Bogiem, pokutę, modlitwę…
Ile dasz w zamian za swoją duszę?
Narcyz Kamiński