Press "Enter" to skip to content

Dlaczego Maryja nie została wzięta do Nieba przy Wniebowstąpieniu jej Syna? O Wniebowzięciu cz. 2

W pierwszej części (Cz. 1.) naszych rozważań na temat Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny wspomnieliśmy krótko o znaczeniu Tradycji oraz prawa modlitwy (lex orandi) w życiu chrześcijanina. W części drugiej skupimy się na duchowej nauce wynikającej z faktu Wniebowzięcia. Postaramy się również odpowiedzieć na pytanie postawione w tytule tekstu, a więc przedstawić powody dla których Maryja pozostała na Ziemi po Wniebowstąpieniu Syna i jak mogło wyglądać jej życie po tym chwalebnym wydarzeniu. Rozważania opierać będziemy przede wszystkim o tajemnice Różańca świętego. Jak to zazwyczaj bywa podczas rozważań duchowych, istnieją pewne fakty (na przykład konkretne szczegóły z życia Maryi), które opisywane są w różnych dziełach mistyków, a co do których wiarygodności nie możemy być w pełni przekonani, gdyż Kościół nigdy się na ten temat nie wypowiedział. Celem niniejszego tekstu nie jest wskazanie na to „kto ma rację”, czy też ich obalania lub potwierdzania, nie bazuje on też na żadnych prywatnych objawieniach czy wizjach, dlatego nawet jeśli poniższe rozważania podejmują taką tematykę, w najmniejszym choćby stopniu się nimi nie sugerują.

Dlaczego Chrystus Pan wstąpił do Nieba?

Ze względu na pytanie umieszczone w tytule, należy na samym początku rozważyć samo Wniebowstąpienie naszego Pana Jezusa Chrystusa. Istnieje zapewne bardzo ważny powód dla którego Pan nasz Jezus Chrystus wstąpił do Nieba na oczach apostołów i dlaczego niejako zwlekał z zesłaniem na nich Ducha Pocieszyciela.

Najważniejszym powodem takich zamysłów Bożych jest z pewnością przygotowanie Apostołów do ich przyszłej misji. Chrystus Pan przebywał wśród nich przez około 3 lata, był ich nauczycielem, a więc nie zachodziły między nimi relacje oparte na żadnej równości, ale jednak był dla nich bliski przede wszystkim jako człowiek. Dopiero po Zmartwychwstaniu, apostołowie zrozumieli Jego Boskość, wcześniej odkrywali przede wszystkim Jego człowieczeństwo, istniało w nich samych pewne sentymentalne przywiązanie, które zaciemniało prawdziwy obraz Syna Bożego oraz brak bojaźni należnej przed Nim. Niech to samo w sobie już będzie wielką nauką duchową w dobie czasów, w których tak szaleńczo promowana jest rzekoma „osobista relacja z Jezusem”, najczęściej sprowadzająca się do mniej lub bardziej ordynarnego kumpelstwa! Apostołowie otrzymali dary Ducha Świętego, w tym dar mądrości. Wiemy jednak, że początkiem mądrości jest Bojaźń Pańska (Syr 1, 14; Ps 110,10), musiała zostać ona uprzedzona odkryciem Bóstwa Chrystusa.

Powód drugi jest bardzo prosty: Pan Jezus wstępując do Nieba wskazuje apostołom cel ich życia tutaj na Ziemi, czyli życie wieczne w Niebie. Pokrzepia ich, że w domu Ojca Jego jest mieszkań wiele (J 14,2), tym samym podnosząc ich oczy ku temu celowi, a więc ku wyżynom, nakazuje myśleć kategoriami wiecznymi i Bożymi. Stanowi to więc wielkie dopełnienie Jego wcześniejszej nauki, w której tak ostro ganił swoich uczniów za to, że patrzą po ludzku, a nie po Bożemu (np. Mk 8, 33).

Wniebowstąpienie a Najświętsza Maryja Panna

Odnieśmy tę naukę do Najświętszej Maryi Panny. Czy Maryja kiedykolwiek umniejszyła Boskości Swego Syna? Oczywiście, nigdy. Czy kiedykolwiek patrzyła na cokolwiek inaczej niż przez pryzmat dróg Bożych? Absolutnie nie. Czy kiedykolwiek na chwilę choćby straciła ze swych oczu najwyższy cel jakim jest Niebo? Nie, Maryja wprost żyła Niebem. Czy istniało w niej emocjonalne przywiązanie do naszego Zbawiciela? Jak najbardziej, była w końcu Jego najczulszą Matką. Jednakże, właśnie ze względu na to, że była jedyną zdolną do pogodzenia emocjonalnej i intymnej relacji z człowieczeństwem Syna Bożego bez najdrobniejszej utraty czci dla Jego Boskości oraz Bojaźni Pańskiej (por. Magnificat; Łk 1, 39-56), otrzymała ten przywilej bycia Jego Matką.

Jednakże już sam fakt, że Maryja została powierzona na Golgocie opiece świętego Jana Ewangelisty wskazuje na to, że nie miała ona zostać wzięta do Nieba wraz ze swoim Synem, ponieważ wówczas św. Jan opiekowałby się nią jedynie przez 3 dni (do czasu Zmartwychwstania, ostatnie czterdzieści dni spędzając już na powrót ze swoim zmartwychwstałym Synem). Widzimy więc, że ten swoisty testament Zbawiciela dotyczył spraw przyszłych.

Z powyższego wynikałoby, że Maryja, jak można by to ująć mową potoczną, była jak najbardziej „gotowa” na Niebo, a z racji tego, że była zawsze najbliższa Jezusowi Chrystusowi, zawsze przy Nim, wydawałoby się oczywistym, by została wzięta do Nieba podczas Wniebowstąpienia Syna. Żadną miarą nie można by również twierdzić jakoby Syn Boży w jakimkolwiek sensie owego Nieba Swej Matce odmawiał, w końcu jest dla nas najznamienitszym wzorem, którego naśladowanie stanowi drogę do świętości, a więc i w sposób doskonały wypełniał IV przykazanie. Widzimy więc, że istnieć musiał bardzo ważny powód takiej Woli Bożej.

Czy decyzja o pozostaniu na Ziemi należała do Maryi?

Na to pytanie nie możemy odpowiedzieć w sposób pewny, chociaż skoro taka była Wola Boża, Najświętsza Maryja Panna bez wahania się jej poddała. Wiedząc o tym, że Pan Bóg szanuje wolną wolę każdego człowieka czy anioła, możemy jedynie przypuszczać, że, podobnie jak w przypadku Zwiastowania, była to wolna decyzja Matki Bożej.

Dlaczego więc Maryja pozostała na Ziemi?

Aby odpowiedzieć na to pytanie, powinniśmy niejako przeciągnąć palcami paciorki z tajemnicą Wniebowstąpienia na kolejną tajemnicę Chwalebną, czyli Zesłanie Ducha Świętego. Wiemy, że Maryja wraz z Apostołami trwała na modlitwie w Wieczerniku. Wydarzenie to można nazwać początkiem Kościoła świętego i misji Apostołów. Jak widzimy, pomimo Wniebowstąpienia Mistrza i Nauczyciela, nie zostali oni pozostawieni sami sobie.

Najwidoczniej Maryja miała więc coś do przekazania Apostołom. I tak, jak od czasu godów w Kanie Galilejskiej i słów, które zawsze były jej duchowym testamentem, „Cokolwiek wam rzecze, czyńcie” (J 2,5), nie wypowiedziała już nic więcej na kartach Pisma świętego, tak wiemy z pewnością, że była pomocą dla świętego Łukasza przy pisaniu Ewangelii, gdyż odnajdujemy w jej treści fakty z młodości Pana Jezusa, opis Jego Narodzin, a także scenę, którą z pewnością musiała opowiedzieć
Ewangeliście sama Maryja, a więc Zwiastowanie Anielskie. Czytając te fragmenty Ewangelii, miejmy zawsze na uwadze, że opisane w nich wydarzenia musiały mieć wielkie znaczenie dla samej Maryi, gdyż niejako przełamuje w nich ona swoją heroiczną pokorę, która, jak widzimy po skąpości słów na jej temat w Piśmie Świętym, czyniła ją niemal niewidoczną, jakby zmuszona wyjawić światu swe istnienie.

Domyślać się należy, że Apostołowie ochoczo pytali Maryję o szczegóły z życia Zbawiciela oraz to, że zawsze służyła im w tej sprawie dobrą radą. Wraz z rozpoczęciem apostolatu, pojawiały się wśród uczniów Pańskich pewne różnice zdań i wątpliwości co do tego, jaka jest nauka Chrystusowa (przykładem jest spór pomiędzy św. Piotrem a św. Pawłem). Wiele z tych wątpliwości była w stanie rozwiać Najświętsza Maryja Panna.

Ponadto, wspomnieliśmy krótko o opiece świętego Jana, pamiętajmy jednak, że Pan nasz Jezus Chrystus powiedział nie tylko do ucznia Swego „Oto Matka twoja” (J 19, 27), ale wpierw zwrócił się do Matki słowami „Niewiasto, oto syn twój” (J 19, 26). Widzimy więc, że również i Maryja otrzymała z krzyża to zadanie, które miała wypełnić dla dobra Kościoła świętego.

Pozostańmy przy misji Apostołów i postawmy pytanie: czy ktokolwiek przed nimi głosił Chrystusa i Jego naukę wśród ludu? Odpowiedź brzmi tak, a zapewne zdecydowana większość za przykład poda świętego Jana Chrzciciela, co oczywiście jest prawdą, jednak pamiętajmy, że nikt inny jak sama Maryja jako pierwsza pełniła apostolat Chrystusa (i to jeszcze przed urodzeniem swojego Boskiego Syna) nawiedzając świętą Elżbietę (II Tajemnica radosna). Już wówczas, wypełniając przykazanie miłości bliźniego i naśladując Pana naszego Jezusa Chrystusa, znosiła niewygody uciążliwej podróży, które, jak wiemy z listów św. Pawła, są nieodłączną częścią każdego apostolatu (np. 2 Kor 11, 24-27). Będąc Arką Przymierza i nosząc Syna Bożego pod swym Niepokalanym Sercem, ukazała Go światu, dlatego Kościół słusznie tytułuje ją Królową Apostołów, gdyż jej apostolat stanowi wzór, tak i dla nas, i jak dla samych wybranych uczniów Chrystusa.

Powyższe rozważania dotyczą powodów czysto przyziemnych, wręcz ludzkich, a więc pomimo ich słuszności, w pewnym sensie odzierają Maryję z jej życia modlitewnego. Czy Maryja modliła się za powstający Kościół? Co do tego nie można mieć najmniejszej wątpliwości, nawet pomijając jej tytuł Matki Kościoła i szczególną rolę w jego powstawaniu. Maryja jak każdy członek Kościoła posiadała wręcz obowiązek modlitwy za Kościół święty. Spójrzmy więc na jej wstawiennictwo rozważając wszystkie masowe nawrócenia żydów i pogan opisane na kartach Dziejów Apostolskich. Czy mogą być jakiekolwiek wątpliwości co do tego, że jej modlitwy miały w tym udział? Czy modlitwy Królowej Męczenników nie wyprosiły im u Boga łaski wytrwania w wierze aż do końca?

Przejdźmy do rozważania kolejnej tajemnicy. Można by rzec „wreszcie” – Wniebowzięcie Najświętszej Maryi Panny. Ktoś może powiedzieć, że wprost niemożliwe rozważać tajemnicę, której nie opisuje Pismo święte, co do której nie ma żadnego tekstu, na podstawie którego można by oprzeć swoje rozważanie. Owszem, to dość trudne. Pobożna dusza katolicka może zajrzeć do tradycyjnego modlitewnika, w którym znajdzie owoce rozważania tej tajemnicy, przede wszystkim dobrą śmierć. Warto jednak przy tej okazji przedstawić pewną metodę spojrzenia na tajemnice różańcowe. Jest to szczególnie przydatne właśnie wtedy, kiedy nie potrafimy zdobyć się na żadne rozważania. Zastosujemy tutaj tę metodę w naszych rozważaniach.

Z pewnością każdy zauważył, że tajemnice różańcowe stanowią historię dzieła Odkupienia, od Zwiastowania po Ukoronowanie Najświętszej Maryi Panny. Kościół poleca rozważanie konkretnych tajemnic różańcowych w poszczególne dni tygodnia, układając je w sposób chronologiczny, a więc najpierw Tajemnice Radosne, następnie Bolesne, na końcu zaś Chwalebne. Jest to właśnie wspomniana droga dzieła Odkupienia. Co jednak fascynujące, pomiędzy konkretnymi tajemnicami
zachodzą pewne dwojakie wzajemne relacje, które można określić jako „droga” oraz „wspólny mianownik”. Jak zauważamy, za każdym razem ta „droga” zaprowadzi nas do tajemnicy Kościoła Triumfującego, czyli do celu naszego życia doczesnego. To samo w sobie jest doskonałym pomysłem na osobne rozważania, w niniejszym tekście skupimy się jedynie na „czwartych tajemnicach”.

Połączmy tajemnice IV Radosną, IV Bolesną oraz IV Chwalebną. Mamy więc do rozważenia Ofiarowanie Pana Jezusa, Dźwiganie Krzyża oraz Wniebowzięcie Najświętszej Maryi Panny. Jaka jest to droga? Od życia ofiarnego i przestrzegania nakazów Bożych, przez Krzyż, do szczęśliwej wieczności w Niebie. Tak powinna być nasza droga, taki jest „przepis na Niebo” podany przez tajemnice Różańca. Taka też była droga Najświętszej Maryi Panny.

W taki sposób zestawione tajemnice Różańca posiadają również pewien punkt wspólny, swoisty „motyw”, którego rozważenie może nierzadko zaprowadzić nasze rozważania w pewne mniej oczywiste aspekty danych tajemnic i na nowo odkryć ich głębię.

Spójrzmy więc jeszcze chwilę na to zestawienie tajemnic Ofiarowania w świątyni, Dźwigania Krzyża oraz Wniebowzięcia. Co stanowi wyjątkowość czwartej tajemnicy radosnej? Można by rzecz paradoksalnie, że jest to tajemnica najsmutniejsza z radosnych. Widzimy w niej zapowiedź Ofiary Krzyżowej Pana Jezusa, stanowi ona pewien mistyczny pomost pomiędzy Golgotą a Mszą Świętą sprawowaną w katolickiej świątyni. To oczywiście wielka radość dla każdego grzesznika, a więc nas wszystkich. Zwróćmy uwagę na radość proroka Symeona, który otrzymał od Boga obietnicę ujrzenia Mesjasza pod koniec swojego życia. Wielka radość, jednak zaraz potem padają słowa „I duszę twą własną przeniknie miecz” (Łk 2, 35). Przejście do czwartej tajemnicy bolesnej zdaje się jak widać bardzo płynne, czyżby więc życie Maryi po śmierci Syna również było wielką ofiarą?

Na zakończenie tej części rozważań, zauważmy pewien zadziwiający porządek, w jakim Kościół przez święta roku liturgicznego wspomina rozważane przez nas tajemnice. I tak też widzimy, że Kościół w sposób szczególny czci Krzyż Święty (IV tajemnica bolesna) 14 września, dzień później Siedem Boleści Najświętszej Maryi Panny (przy czym zapowiedź pierwszej z tych boleści odnajdujemy w IV tajemnicy radosnej), natomiast tajemnicę Wniebowzięcia Kościół wspomina równo miesiąc przed świętem upamiętniającym boleści Maryi, jak gdyby przypominając o tym, jak wielkim cierpieniem było ono okupione.

Maryja jako mistrzyni kontemplacji

Z wcześniejszych rozważań tajemnicy Zesłania Ducha Świętego wiemy, że z pewnością Maryja modliła się za Kościół. Bardzo ważne jest jednak również określenie tego, w jaki sposób się modliła. Z pewnością była to modlitwa ustna, jednak Najświętsza Maryja Panna jest mistrzynią kontemplacji, rozważania tajemnic Bożych (Łk 2, 19; Łk 2, 51). Zapytać by więc można: co mogła rozważać Maryja po Wniebowstąpieniu swego Syna? Odpowiedź wydaje się oczywista, z pewnością była to przede wszystkim Męka Pańska. Już na Golgocie Maryja zdaje się milczeć, karty Ewangelii nie wspominają jakoby wypowiedziała ona jakiekolwiek słowo, jedynie (jakże to niefortunne określenie!) trwała w milczeniu pod krzyżem. Bóle rodzenia mijają wraz z narodzinami, które dają radość je przewyższającą (J 16, 21). Maryja nie doświadczyła bólów rodzenia podczas przyjścia na świat Chrystusa, jednak przyjęła je podczas Męki Syna i przez całe życie, aż do chwalebnego Wniebowzięcia. Bóle, w których rodziła (por. Ap 12.2) Jego Mistyczne Ciało, czyli Kościół.

Zatrzymajmy się na chwilę przy jednej z najdoskonalszych form pobożności, a więc rozważaniach Drogi Krzyżowej. Spójrzmy na charakter tej modlitwy. Jest ona kontemplacją, duchowym i fizycznym podążaniem za Panem naszym podczas Jego bolesnej Męki. Rozważmy tę wielką czułość wyrażającą tęsknotę za Synem Bożym, wręcz liczeniem kolejnych kroków po to, by następnie zatrzymać się i rozważać kolejne wydarzenia będące częścią dzieła Odkupienia. Popatrzmy na Drogę Krzyżową przez pryzmat postawy Maryi i ujrzymy, że jest to jak najbardziej „jej” modlitwa. Niezależnie od tego, czy Najświętsza Maryja Panna praktykowała w swoim życiu odprawianie Drogi Krzyżowej lub też tego, czy wręcz to ona tę formę pobożności zapoczątkowała, możemy być pewni, że myśl o odprawieniu pierwszej Drogi Krzyżowej musiała zrodzić się w duszy kogoś, kto czule kochał Pana Jezusa, a Jego Męka musiała być tej osobie szczególnie bliska. Tak zresztą postąpiłaby chyba każda matka, która straciła swojego syna. Niezależnie od tego drobnego szczegółu, który bardziej zaspokaja ciekawość, możemy być pewni, że jakkolwiek Najświętsza Maryja Panna mogła nie przechodzić między kolejnymi stacjami Drogi Krzyżowej tak, jak my to czynimy, to z pewnością duchowo obecna była całą resztę swojego życia na Golgocie.

Widzimy więc, że każdy dzień musiał być dla Maryi wielkim cierpieniem. Tak jak rany jej Boskiego Syna otworzyły się na nowo podczas odarcia Go z szat, tak Niepokalane Serce każdego dnia przenikał miecz boleści. Dlaczego tak czyniła? Z pewnością dlatego, że zawsze rozważała drogi Pańskie, trudno więc by było twierdzić, że nie rozważała tej najważniejszej, krzyżowej, w której Syn Boży zadośćuczynił za grzechy rodzaju ludzkiego i umożliwił mu wejście do Królestwa Niebieskiego. Cóż to jednak za dramat, że pomimo tak wielkiej Miłości z krzyża, niewdzięczni synowie Ewy nie goreją by ją przyjąć, będąc przy tym niczym małe dzieci, które nie potrafią przyjąć pokarmu dla osoby dorosłej. Na ratunek przychodzi nie kto inny, jak sama Najświętsza Maryja Panna, jako Współodkupicielka i Pośredniczka wszelkich łask.

Na podstawie powyższych rozważań, ukazuje się przed oczami naszych dusz nauka o Maryi jako Współodkupicielce oraz Pośredniczce wszystkich łask. Należy więc wyjaśnić znaczenie tych terminów.

Maryja jako Współodkupicielka

Rozważając na początku tytuł Współodkupicielki, omówimy jej cierpienia podczas Ofiary jej Syna na Golgocie, pamiętając jedynie, że, jak napisaliśmy wcześniej, cierpienia te towarzyszyły jej aż do dnia Wniebowzięcia. Maryja jest Współodkupicielką w tym sensie, że cierpiała na duchu podczas gdy jej Syn cierpiał również Męki na Ciele. Tak, jak Mistyczny Księżyc odbija światło Chrystusa, Wschodzącego Słońca (Łk 1, 78), tak wszystkie Rany Chrystusowe odbite zostały na jej Niepokalanym Sercu.

Na podstawie stwierdzeń Kościoła nie jesteśmy w stanie orzec, czy Maryja poniosła na Golgocie jakikolwiek ból cielesny, chociaż zdrowy rozsądek nakazuje sądzić, że po zdjęciu Ciała Pana naszego Jezusa Chrystusa z drzewa krzyża z pewnością nie zważała ona na cierniową koronę znajdującą się na Jego głowie, a opłakując Go i trzymając Jego Ciało, sama ciało swe raniła.

Trwanie Maryi przy krzyżu Chrystusowym było męczeństwem samym w sobie, aktem heroizmu większym od przelania własnej krwi, która niezliczonym zastępom świętym dała czerwoną koronę zwycięstwa. Cierpienia duchowe Maryi były od nich większe z co najmniej trzech powodów:

  1. Męczennik składa ofiarę ze swojego życia, natomiast Maryja – z życia Syna, które ceniła nieskończenie razy bardziej niż własne
  2. Każdy męczennik przedstawiany jest w ikonografii wraz z narzędziami będącymi przyczyną męki. Przyczyną męki Maryi nie było nic innego jak jej wielka miłość do Syna
  3. „Przetóż ja płacząc, a oko moje spuszczając wody; bo się oddalił odemnie pocieszyciel, nawracający duszę moję: stali się synowie moi straconymi; bo przemógł nieprzyjaciel.” (Lm/Tr 1, 16)

Maryja, sama będąc Pocieszycielką, nie otrzymała na Golgocie żadnego pocieszenia. Łaska Boża pozwoliła każdemu z męczenników, niczym środek znieczulający, znieść ból zadawanych tortur po to, by w ten sposób wywołać zdumienie wśród pogan i skruszyć ich zatwardziałe serca. Miecz boleści przenikający Niepokalane Serce nie był jednak przedmiotem materialnym, który to można by zatrzymać w celu zmniejszenia bólu męczeństwa.

Ważne jest, aby pamiętać przy tym, że tytuł Współodkupicielki nie rozumie się podobnie jako określenie „współpracownik” w znaczeniu równych relacji między Zbawicielem i Jego Matką, a samo to określenie nie sugeruje tego w żaden sposób. Wartość Męki Chrystusowej jest rzecz jasna nieskończenie razy większa, a i nawet ta znikomość wartość Współodkupienia byłaby bez Niej zerową. Cierpienia Maryi miały wartość tylko dlatego, że były, jak to często podkreśla w swoich Listach św. Paweł, w Chrystusie Jezusie Panu naszym.

Współodkupicielstwo Najświętszej Maryi Panny wynika w sposób logiczny z przesłania fatimskiego oraz nabożeństwa pierwszych sobót. Przypatrzmy się uważnie intencji praktyk pobożnych będących warunkami tego nabożeństwa, czyli wynagrodzeniu Niepokalanemu Sercu. Samo słowo „wynagrodzenie” używane jest również w intencji nabożeństwa wynagradzającego Najświętszemu Sercu Pana Jezusa za zniewagi, bluźnierstwa, oziębłość i obojętność wobec Jego bolesnej Męki. Wskazuje to na udział Matki Bożej w dziele Odkupienia, gdyż nie dokonujemy aktu wynagradzania żadnemu świętemu. Z tego samego nabożeństwa wiemy także, że obraza Matki Chrystusowej jest niczym bluźnierstwo.

Maryja jako Współpośredniczka wszystkich łask

Wielokrotnie potwierdzana nauka Kościoła głosi, że Maryja jest Wszechpośredniczką wszystkich łask. Jak wiemy z tradycyjnych katechizmów, wyróżniamy dwa typy łask Bożych, łaskę uświęcającą oraz uczynkową:

  • Łaska uświęcająca jest do Zbawienia konieczna, jej uzyskanie jest możliwe tylko i wyłącznie poprzez odkupieńczą Mękę Pana naszego Jezusa Chrystusa. Nikt inny nie jest w stanie zadośćuczynić
    Bogu za choćby jeden najdrobniejszy grzech powszedni, dlatego tylko sam Chrystus był w stanie przywrócić potomkom Adama i Ewy białą szatę łaski uświęcającej. Łaskę uświęcającą po grzechu pierworodnym otrzymujemy przez sakrament chrztu, tracimy ją jednak wskutek popełnienia każdego grzechu ciężkiego. Możemy ją odzyskać w sakramencie spowiedzi świętej, nazywanego nierzadko z tego względu sakramentem „powtórnego chrztu”. Również i sama Matka Boża potrzebowała owej łaski, otrzymała ją jednak w sposób wyprzedzający, dzięki czemu możliwe było jej Niepokalane Poczęcie. W tym kontekście, Maryja jest pośredniczką łaski uświęcającej w takim sensie, że poprzez Zwiastowanie Anielskie oraz radosne Narodzenie Syna Bożego dała rodzajowi ludzkiemu Zbawiciela.
  • Łaski uczynkowe przysposabiają każdego człowieka do czynienia dobra i przestrzegania przykazań Bożych oraz prawa naturalnego. Z tego też względu, łaski uczynkowe otrzymują również niewierzący, poganie, heretycy i schizmatycy. W przypadku chrześcijan trwającej w łasce uświęcającej, łaski uczynkowe są jak swoiste „dobre natchnienia” do pełnienia uczynków zasługujących pomnażających, gdyż sami z siebie nic nie możemy uczynić dobrego (J 15, 4), z kolei u tych trwających w grzechu śmiertelnym – wzywają one do nawrócenia i prowadzą ku przyjęciu łaski uświęcającej. Dzięki wielkiemu miłosierdziu Bożemu oraz łaskom uczynkowym, Bóg nie strąca duszy do piekła momentalnie po popełnieniu grzechu, ale cierpliwie daje szansę poprawy. Widzimy tutaj pewną zasadniczą różnicę względem łaski uświęcającej – każda dusza znajdująca się w łasce u Boga może (a nawet i powinna) modlić się nie tylko o zbawienie własne, ale również dusz bliźnich, stosownie do porządku miłości. Z żywotów świętych Pańskich wiemy, że wielu z nich nawróciło się przez żarliwą modlitwę innych. Wystarczy przywołać nawrócenie św. Augustyna, za którego duszę latami modliła się jego matka, św. Monika. Łaski uświęcającej jako takiej nie można wyprosić żadnemu bliźniemu, bo jest ona zawsze wynikiem wolnej woli tej osoby. Można jednak uprosić łaski uczynkowe i przysposobić do nawrócenia. Kiedy święty Paweł w Liście do Kolosan pisze:

    „wypełniam to, czego nie dostawa utrapieniom Chrystusowym, w ciele mojem za ciało jego, które jest kościół”

    Nie mówi wówczas w żaden sposób o Odkupieniu dodającym łaski uświęcającej, ale błaganiu o łaskę uczynkową dla innych członków Mistycznego Ciała Chrystusowego. W tym sensie, Maryja jako Pełna Łaski (Łk 1, 25) jest Pośredniczką łask uczynkowych przez swoją modlitwę za Kościół święty oraz każdego człowieka, bo jako Współodkupicielka w sposób szczególny „dodała utrapieniom Chrystusowym”, łącząc tym wspomniane wcześniej Współodkupienie z Wszechpośrednictwem. Jest ona Pośredniczką wszystkich łask również ze względu na to, że po Ukrzyżowaniu jej Syna poprzedzonej ucieczką Apostołów, ich braku wiary w Zmartwychwstanie wyrażone w drodze do Emaus oraz późniejszym powrotem do codziennych zajęć (J 21, 3), Maryja stanowiła w przeddzień Zmartwychwstania niejako jednoosobowy Kościół, od którego, niczym z różdżki z pnia Jessego (Iz 11, 1), wyrósł Kościół święty. W ten oto sposób wypełnia ona polecenie Syna i stała się matką całego rodzaju ludzkiego. Z tego też względu, wszystkie modlitwy każdego członka Kościoła przechodzą przez jej matczyne ręce, zwiększając ich wartość przed Majestatem Bożym. Z tego też i względu Maryję nazywa się Królową wszystkich Świętych.

Wnioski oraz nauki płynące z rozważań

  1. Rozważyć należy wielkość i zło grzechu, gdyż żadne z boleści Maryi, pomimo tej wielkiej ofiary i jej świętości, same w sobie nie są w stanie zgładzić nawet jednego grzechu lekkiego.
  2. Owocem tych rozważań powinna być pokora, gdyż, jak wykazaliśmy, potrzebujemy Maryi i jej wstawiennictwa do nawrócenia oraz wytrwania w łasce Bożej. To ona pomaga nam odnaleźć Chrystusa, od którego oddaliliśmy się przez naszą grzeszność (por. V tajemnica radosna). Podobnie również rozważmy, że nikt inny, jak tylko sama Matka Boża była godna powiedzieć Bogu „tak” i jako nowa Ewa przynieść w ten sposób Zbawiciela ludzkości. Nikt z nas, choćby i był u wyżyn świętości, nigdy nie otrzyma tego zaszczytu.
  3. Niech życie Maryi obudzi w nas ducha pokuty i wynagradzania za grzechy nasze oraz bliźnich, abyśmy często i chętnie pełnili te uczynki miłosierne względem dusz. Niech fakt, że w sposób obiektywny, czy też tylko według naszego mniemania, uważać byśmy się mogli za lepszych i świętszych od choćby i największego grzesznika nigdy nie przysłoni nam troski o Zbawienie dusz. Pamiętajmy, że każda łaska przez nas otrzymana przyszła dlatego, że świętsza od wszystkich innych ludzi oraz aniołów zdecydowała się przyjąć nas jako nasza Matka.
  4. Kontemplacja oraz pobożne rozważania to modlitwa Bogu najmilsza i najbardziej zbliżona do tej, którą Maryja praktykowała przez całe swoje życie, dlatego tym bardziej powinniśmy przylgnąć do pobożnego słuchania Mszy świętej, trwając przy tym pod krzyżem Zbawiciela wspólnie z Jego Matką, odmawiać Różaniec święty i praktykować inne podobne formy modlitwy, które Maryja sama polecała wielokrotnie (na przykład w Fatimie).
  5. Jednym z owoców tajemnicy Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny jest modlitwa o dobrą śmierć. Oby również dla nas moment końca życia doczesnego był tak radosny i chwalebny, by jak najprędzej powrócić do naszej Niebieskiej Ojczyzny. W każdej modlitwie „Zdrowaś Maryjo” prosimy o łaski potrzebne w tych dwóch najważniejszych w życiu duchowym momentach, a więc „teraz”, aby jak najlepiej spożytkować łaski dane nam od Boga, a także „w godzinę śmierci naszej”. Podczas rozważania czwartej tajemnicy chwalebnej w sposób szczególny pamiętajmy o tej drugiej prośbie. Niech każde pobożne odmówienie Pozdrowienia Anielskiego stanowi dla nas swoistą „lokatę kapitałową” na życie wieczne. Korzystajmy również chętnie ze wszystkich praktyk pobożnych, które mają za cel opiekę Matki Bożej w chwili śmierci, ze szczególnym uwzględnieniem przesłania fatimskiego, a więc nabożeństwa Pierwszych Sobót oraz brązowego szkaplerza.
  6. Maryja jest wzorem kobiecości każdego stanu poprzez doskonałe łączenie życia modlitewnego z codziennymi obowiązkami, w młodości jako osoba poświęcona Bogu, następnie w panieństwie, małżeństwie ze świętym Józefem, Macierzyństwie i byciu wdową. Z tych wszystkich stanów, Pan Bóg nie oszczędził jej również bycia matką, która straciła swe jedyne dziecko, dlatego tym bliższy jest jej los matek, których spotkała podobna strata i jako Pocieszycielka strapionych zawsze pragnie ukoić ich ból.
  7. Wielka jest rola rozważania cierpień Maryi w kontemplowaniu Męki Pańskiej, zgodnie ze stwierdzeniem „przez Maryję do Jezusa”. Można jedynie domyślać się jak wiele zatwardziałych serc skruszyła na Golgocie Maryja swoimi łzami.
  8. Godność Najświętszej Maryi Panny i wynikające z niej tytuły Wszechpośredniczki oraz Współodkupicielki to żadna nowa nauka, a jej źródła znajdziemy u wielu Ojców Kościoła oraz pisarzy chrześcijańskich kolejnych wieków. Ze względu na dokładnie zbadane i roztropnie zatwierdzone przez Kościół objawienia maryjne, rola Matki Bożej u końca czasów i wynikające z niej przywileje dane od Boga są jednak widoczne może nawet tym wyraźniej niż w wiekach poprzednich. Nikt nie zna godziny przyjścia Sędziego, przez co nie może mniemać, że są to z pewnością czasy obecne, fascynującym jest jednakże fakt, że w dobie humanistycznego kultu człowieka, zachwytów nad jego rzekomą „boskością” oraz godnością (jakby posiadał ją sam z siebie!), Pan Bóg, niemal jak na ironię, ukazuje nam godność Matki Bożej oraz jej wielką rolę w dziele Zbawienia rodzaju ludzkiego. Jak zupełnie różne i niemożliwe do pogodzenia ze sobą są te nauki! Z jednej strony pycha i zuchwałość, chęć bycia jak Bóg (por. Rdz. 3, 5) i dorównania Bogu (por. Rdz. 11, 4), z drugiej strony pokora i poddanie Woli Bożej, wielka miłość do Stwórcy oraz (przez wzgląd na Niego) do stworzeń, nieustanna troska o Zbawienie dusz, aby mogły chwalić one Boga w wieczności, aż do ponoszenia największych cierpień. Właśnie tą postawą Maryja starła głowę węża, dlatego teraz my, jej potomstwo (por. Ap. 12, 7), czyńmy podobnie.

Autor: Robert Nelke

Mission News Theme by Compete Themes.